Wywiady Drugie oblicze Krainy Uśmiechu Karolina Gołda2012-02-0305 wyświetlenia Drugie oblicze Krainy Uśmiechu Przez długi czas walczył o odzyskanie wolności wyboru. W nieludzkich warunkach przyszłomu dbać o to, by nie zatracić siebie. Ponad dwa lata temu wyrwał się z piekła, do któregotrafił na własne życzenie. Wtedy za swoje cierpienie winił nie tylko siebie, ale wielu innychludzi. Dziś, artysta plastyk – Michał Pauli patrzy na historię pobytu w tajskim więzieniu nieco inaczej… Michał Pauli w Piwnicy pod Baranami Rozmawiają: Karolina Gołda i Michał Pauli Karolina Gołda: Dlaczego to właśnie Azja Południowo-Wschodnia była krainą, która pociągała Cię wkażdy możliwy sposób?Michał Pauli: Pociągała mnie jej odmienność. Do Polski, zwłaszcza takiej jesiennej, smutnej,szarej, wręcz depresyjnej, porównywałem tę gorącą krainę, w której żyją przyjacielskonastawieni ludzie, wytwarzający pozytywną atmosferę. W to wszystko wplątane byłojeszcze coś, co mnie zawsze fascynowało. Buddyzm. To stanowiło ten odmienny świat, wktórym można poczuć się niezwykle dobrze. Z punktu widzenia Europejczyka, który żyje wchłodnym i nieco ponurym kraju, Tajlandia była niczym raj na ziemi. A z punktu widzenia Europejczyka, który trafił tam do więzienia?Wszystko diametralnie się zmieniło. Nagle raj stał piekłem. Trzymano nas w strasznychwarunkach. Kiedy patrzyłem, jak traktują tam ludzi, tęskniłem za naszym systememprawnym, który wydawał się wręcz idylliczny w stosunku do tajskiego. Do tego wszystkiegodochodziło tak zwane przemęczenie materiału. Co przez to rozumiesz?Świadomość, że ten ich, na pozór fajny, uśmiech, tak naprawdę nic nie znaczy, albo znaczy,tylko coś odwrotnego niż powinien. Jako turysta czujesz się pewnie i miło w środowisku,w którym, gdy idziesz ulicą, wszyscy uśmiechają się do ciebie i kłaniają w pas. Natomiasttrafiając do więzienia, gdzie każdy walczy o wszystko, a nadal ma gdzieś zachowawczo tenuśmiech, zdajesz sobie sprawę z tego, jak przewartościowuje się znaczenie samego gestu.Uśmiech to zachowanie, którego Tajowie uczą się od dziecka. To pewnego rodzaju maska, za którą kryją się prawdziwe uczucia. Gdybyś wiedział, że przekraczając granicę Tajlandii, nie zamkną Cię z powrotem,pojechałbyś tam jeszcze?Pojechałbym. Powrót na pewno wywołałby we mnie jakiś ból, ponieważ ten tajski systemza bardzo się nie zmienia. Wiem jak to wygląda i że ci ludzie ciągle tam są. Z drugiej stronypoznałem tę kulturę i ludzi tak dobrze, że zacząłem się z nimi asymilować. Po sześciu latachw jakimś miejscu, nawet złym, człowiek w pewnym sensie zaczyna się identyfikować z tyminnym światem. Dawniej nie wiedziałem jak tych ludzi się je, a teraz z każdym Tajem mogęznaleźć wspólny język. Niektórzy ludzie krytykowali Cię za to, że nazywałeś Tajów zwierzętami. Dlaczego torobiłeś?To była sytuacja, w której wszyscy byliśmy uzwierzęceni. Poza tym ta masa ludzka różniłasię ode mnie nie tylko językiem, ale też podejściem do świata, więc odbierałem ją trochę jakotaką złowrogą kulturę. Przede wszystkim za dużo rzeczy winiłem Tajów. Za to, co się stało iza to, że mnie namówili. Oczywiście mogłem nie przyjeżdżać do Tajlandii i nie dać się skusićna pieniądze, ale stało się. Może w książce przesadziłem w pewnych kwestiach, ale tak toczułem wtedy, kiedy ją pisałem. To jak odbierałem tych ludzi, wiązało się z tym, że mojeprzeżycia były świeże i musiałem je odreagować. Poza tym widziałem dużo rzeczy, którychnie widzi turysta, który patrzy na uśmiechających się Tajów… Normalny turysta pewnie nie zna też głębszego znaczenia słów „This is Thailand”? Tej,jak to napisałeś, prostej odpowiedzi, wyjaśniającej przyczynę wszelkich przeciwnościlosu…Po tajsku mówiło się „prate Taj” – to inaczej „kraj Tajlandia”. W moim przypadku miało totaki oddźwięk nacjonalistyczny – „Ty, biały, co ty sobie myślisz? Tutaj jest Tajlandia. Terazty się masz do wszystkiego dostosować”. Patrząc na te dziwne, głupie, często nieprzemyślanezjawiska, które miały tam miejsce, śmialiśmy się, mówiąc: „prate Taj”. Nie rozumiesz?Nie musisz – to jest Tajlandia. Używaliśmy też hasła reklamowego „Amazing Thailand”,które często można znaleźć m.in. w folderach turystycznych. „Amazing” w znaczeniucudowny kraj, który cię zachwyci i zauroczy. My mówiliśmy to słowo w troszeczkę innym,sarkastycznym znaczeniu, określając coś, co było dla nas niezrozumiałe. Dobitnie opisując,jednym epitetem, smutniejszą stronę Krainy Uśmiechu. Dlaczego tę historię, o ciemnej stronie medalu tego pięknego państwa, opowiadasz nawesoło?Opowiadam o tym z uśmiechem, bo to naprawdę szczęśliwa historia. To opowieść o trudzieżycia, głupocie, złym systemie, ludzkiej ignorancji i złych rzeczach. Takie jest życie, takiesą nawet bajki, które kończą się happy endem. I tutaj też jest ten happy end. Patrzę na siebienie tylko jak na faceta, który wpakował się w dealerstwo, zmarnował kawałek swojego życiai przeżył 12 kar śmierci, ale też jak na człowieka, z którego w pewnym sensie mogę byćdumny. Chciałbym aby moja książka, „12 x śmierć. Opowieść z Krainy Uśmiechu”, byłaprzestrogą dla ludzi, którzy dziś myślą podobnie, jak ja kiedyś. Tę ciekawą lekturę rzeczywiście można traktować jako ostrzeżenie. Brakuje w niejjednak paru rzeczy. Co jest tego powodem?Kiedy ją pisałem, miałem blokadę psychiczną. Później dostałem mnóstwo listów, z którychwynikało, że niektóre historie w tej książce, są dla ludzi nie do końca jasne. Kończysz pisać jej rozszerzenie. Jakie nowe elementy pojawią się w niej?W rozszerzeniu fabuła rozwinie się w formie listów. Z Tajlandii udało mi się zabrać ichmnóstwo, dlatego stwierdziłem, że fajnie byłoby dać czytelnikowi możliwość spojrzenia natę całą sytuację z perspektywy dwóch światów. Mam na myśli przede wszystkim Ewę, czyliten romans, którego zabrakło w pierwszej wersji książki. Postanowiłem też napisać więcej osamej Tajlandii, a tematem przewodnim stał się dla mnie świat spirytystyczny Tajów. Dużoludzi zarzucało mi, że za mało stron poświęciłem rodzinie, więc w tej książce znajdą sięrównież listy od mojej córki. A jaką rolę w Twoim więziennym życiu odegrała córka?Miałem wiele momentów załamań, w których twierdziłem, że nie chcę tam żyć i wolępopełnić samobójstwo. Jednak nagle zdawałem sobie sprawę, że gdzieś tam daleko jest mojacórka. Tu rodziło się pytanie: cóż jej po ojcu, który nie żyje? A skoro żyje, nawet w jakiejśodległej krainie, to przynajmniej może napisać do niej list i w jakiś sposób pomóc jej w życiu,dzieląc się swoimi przemyśleniami. Moja córka była osobą, dla której naprawdę chciałemwalczyć. Walczyć i kierować się radą, którą dał Ci pewien Hindus, byś „idąc w tłumie, zawszeszukał własnej ścieżki”?Tak. Gdy wszystkie rzeczy wydawały się nie do przeskoczenia, więźniowie szybkorezygnowali z własnej drogi i poddawali się z góry narzuconemu systemowi. Ja wymyśliłemsobie, że będę pisał listy do prezydentów i z uporem kroczyłem tą ścieżką. Wiele razybrakowało mi przekonania, że to co robię, ma sens. Jednak to zwątpienie miało przebłyskinadziei. Nadziei, która zaprowadziła mnie do domu. Dlaczego, odkąd znalazłeś się w tym normalnym świecie, w swojej hierarchii wartościstawiasz na wolność wyboru?W momencie, w którym wyszedłem z więzienia, nabrałem bardzo dużego szacunku domożliwości wyboru. Zacząłem doceniać wiele rzeczy. Przez lata żyłem w miejscu, w którymmówiono mi dokąd iść i co robić. Dziś mogę stanąć na ulicy i powiedzieć „pójdę tą drogą” –to taki mój synonim tej wolności wyboru. Pewnie niewiele osób wie, że ta druga strona Tajlandii, spleciona z Twoim kawałkiemżycia, doczeka się ekranizacji…Cieszy mnie fakt, że ta historia spodobała się pewnym ludziom i postanowili ją sfilmować.Filip Bajon, scenarzysta i reżyser takich filmów jak „Śluby Panieńskie”, „Przedwiośnie”czy „Magnat”, właśnie pisze scenariusz. Produkcją zajmie się Wiesław Łysakowski, którywyprodukował np. „Prostą historię o miłości”, „Lejdis” i „Wenecji” oraz Wojciech Pałys,koproducent m.in. „Róży” i „Wojny żeńsko męskiej”. Jeszcze nie wiem, kto zagra w filmie,ale mogę zdradzić, że będzie to koprodukcja polsko-angielska. Podczas pobytu w jednym z najgorszych więzień świata, pewnie nawet przez myśl Cinie przeszło, że kiedyś ta Twoja historia znajdzie odzwierciedlenie na dużym ekranie.Zastanawiam się czy po tym wszystkim co przeżyłeś, planujesz życie na przód?Po tym wszystkim co się stało, nauczyłem się, że planowanie nic nie daje. Jak to mówią nawschodzie: „opowiedz Buddzie o swoich planach, a będzie się śmiał”. To prawda, bo planybardzo rzadko się sprawdzają. Z drugiej strony nauczyłem się wtedy, że warto marzyć imieć w życiu jakieś cele. Mam ich bardzo wiele. Przede wszystkim chciałbym, żeby mojacórka była szczęśliwa, żeby ten film powstał, a moje malarstwo dobrze się sprzedawało. Nieplanuję, że w tym roku będzie tak, a w przyszłym przeniosę się do Krakowa, zamieszkam tuczy tam. To tylko takie moje marzenia – po prostu chciałbym, żeby było dobrze. Wstajesz rano, patrzysz w lustro i kogo widzisz?Widzę na pewno inną osobę, niż kiedyś. Zanim napisałem tę książkę, byłem zahukanymczłowiekiem, bojącym się jak odbierze go społeczeństwo. Teraz mogę sobie powiedziećjedno. Jestem facetem, który potrafił przyznać się kim jest i co złego w życiu zrobił w życiu.A co ludzie o mnie myślą to już nie ma znaczenia. Myśleć będą zawsze, czy wyjedziesz naulicę czerwonym samochodem, czy założysz żółte kozaki. Możesz się tym przejmować albonie zwracać na to uwagi i żyć tak, jak żyjesz. Bo przecież to jest twoje życie… Tam rozciągał się długi korytarz z umieszczonymi po bokach klatkami.… Michał Pauli był gościem Klubu Podróżników Śródziemie w ramach slajdowisk w Piwnicy pod Baranami.Zdjęcia z wieczoru:http://www.klubpodroznikow.com/forum/3-slajdowiska/4708-slajdowisko-12xmier-micha-pauli#4708 strona Michała http://www.michalpauli.pl/